Hej.
W sumie główny powód mojej rejestracji tutaj to była chęć by sie dowiedzieć właśnie czy naprawdę każdy facet ogląda pornosy? Jaka jest.. norma?
Pozwolę sobie opisać swoje wątpliwości, mam nadzieję, że ktoś bardziej obeznany mi odpowie.
Jestem z facetem ponad 6 lat. Jesteśmy związkiem, o którym śmiało można marzyć. I od jakiegoś czasu (kwartał będzie) mam taką zagwozdkę. Przyłapałam swojego faceta na pornosach, oczywiście nie pierwszy raz. Zawsze to puszczałam w niepamięć. I nie żebym dym robiła z tego powodu. Ale zaczął martwić mnie fakt, że od jakiegoś czasu przyłapuję go parę razy w tygodniu.. a na seks jest zbyt zmęczony, (o ironio) boli go głowa.. jakby po prostu łatwiej byłoby mu zwalić. Kurde, cierpię. Nie jest tak, że się zaniedbałam czy jestem jakaś pruderyjna. Wręcz przeciwnie, nauczona przykrym doświadczeniem naprawdę starałam się, żeby w domu tak się nawpierdzielał, żeby na samą myśl o pozapakietowym seksie siur mu w dupsko wlazł. Po tych latach seks nadal był minimum co drugi dzień, nie"odklepany", oczywiście poza paroma naprawdę sporadycznymi momentami. Z ręką na cycu przysięgam.
No i zaczęłam go przyłapywać co chwilę, w tej chwili wręcz dostaję jakiejś paranoi że nawet pod prysznic nie moge iść bo ledwie świsną drzwi kabiny, a już kołdra napierdala jak flaga przy 13° Beauforta. Do sklepu spokojnie też już nie wyjdę, nawet gdy specjalnie wracam z opóźnieniem żeby w spokoju wytarmosił to i tak niemal zawsze przyłapię go spoconego, czerwonego w jakiejś nienaturalnej pozycji.
Robiłam podejścia typu przebieranki, właśnie oglądanie Showup razem, dla chujka nawet "ćwiczyłam" cały ranek wsadzanie w dupę, żeby powiew swieżości (choć nie wiem czy to odpowiednie okreslenie:p) zionął.
A meritum całej kwestii jest takie, że zastanawiam się, kiedy oglądanie porno to norma, a kiedy robi się problem? Przyznaję, zajrzałam cichcem w telefon (Bambusowy suchy kij na plecy poproszę), bynajmniej żeby kontrolować, chciałam zobaczyć co on tam takiego ogląda, że ja wypięta w łóżku, robiąca rzeczy, które szczerze mówiąc niekoniecznie mi pasują jestem dla niego mniej pociągająca niz Pani, która za orgazm Oscara doczeka się pewnie dopiero razem z Cruisem:p Bo to główna kwestia, ktora mnie martwi. Zakochałam sie w normalnym chłopaku, skromnym, normalnym, który przez tyle lat wykazywał zainteresowanie raczej soft porno typu massage room, a z tego co widziałam ostatnio to juz tylko "ostre rżniecie w gardło do łez" (trójkąta przeżyje, ale żeby przy lodzie płakać to aż tak go nie kocham chyba ), co gorsza jakieś inscenizacje gwałtów, abused porn, spusty w oko i te sprawy. I wiecie co, nawet na to mówię "kurwa damy radę". Wypiłam setkę na odwagę i jazda z tekstami typu pociagnij mnie za włosy i tak dalej.. a jemu kurwa opadł. I jeszcze zaczął na mnie wrzeszczeć że to moja wina, bo on musi mieć dzień na coś innego. Afera, moje łzy, jego zwis i nastrój grobowy od tamtej pory. Nic z tego nie rozumiem. W sensie.. jestesmy ze sobą tyle czasu, tyle razem przezwyciężylismy, że on doskonale wie, że gdyby mi powiedział "mam ochote nasrać Ci na cycki" to bym się nie zgodziła, ale poleciałabym po słoik nutelli i starała się o jakiś kompromis.
Co w ogóle doprowadza mnie do szewskiej pasji to już wiem, że w planach "mamy" kupno tego dynksa na oczy do PSa. I ja już wiem po co mu to. Wiem, bo widziałam jak kur...a szczegółowo oglądał "recenzje" produkcji +18 do tego. I już oczyma wyobraźni widzę to wszystko. Chyba mu kurfa kropelką te bryle zaleje...
Szlag mnie trafia, jestem baardzo wyrozumiała w tych kwestiach. I chyba właśnie byłam za bardzo. Też oglądałam porno, tyle, że zobaczyłam jaki to ma wpływ na mnie. A on jakby się w tym zatracił. Czy jest szansa żeby jakoś mu pomóc bez tego "heeej kochanie, myślę, że coś jest nie tak"? (próbowałam, była obraza majestatu i stwierdzenie, że robię z igły widły a każdy facet to oglada). Ja to wiem. Pytanie gdzie jest ta granica, gdzie jeszcze jestem w stanie mu pomóc, walczyć o poczucie atrakcyjności w jego oczach, a gdzie już sama nie będę chciała na niego patrzeć? Życie erotyczne mieliśmy naprawde jak z bajki przez te lata, porno oglądaliśmy razem, dziś się nie da a ja zaczynam czuć wstręt do samej siebie, nie byłam zazdrosna a zaczynam być. Mimowolnie porównuję sie co chwilę, myślę, może rzęsy sobie takie pierdolne albo większe cycki. Kiedyś uwielbiałam piękne kobiety, dziś zaczynam z góry traktować każdą jako potencjalną konkurencję. A nie chcę tak. Zastanawiam się, czego mi brakuje, co one mają? Gdzie jest granica między chęcią podobania się miłości mojego życia, uszczęśliwiania go, a robienia czegoś wbrew sobie? Nie tłumaczę się, miss Polonia nigdy nie byłam, ale nieskromnie powiem ze taka nienajgorsza ze mnie dupa. Tu nie o wygląd chodzi, o "dodatkowe wrażenia" też nie, bo nawet trójkąt mu zorganizowałam żeby po prostu mój przyjaciel, kochanek był szczęśliwy. I w ch.. mi przykro, że najwyraźniej nie jestem w stanie pewnych kwestii przeskoczyć.
Czy ktoś mógłby proszę wypowiedzieć się obiektywnie, bez wyśmiewania (humor wskazany, szydera nie bardzo), z własnego punktu widzenia lub doświadczenia? Z własnego wiem, że porno zaczęło być problemem gdy wsadzałam rękę w gacie gdy tylko czułam jakiekolwiek napięcie. Co gorsza rzadko seksualne. Gdy sie zorientowałam, ze rozładowuję napięcie, stres i złość masturbacją nie włączyłam tego gówna więcej. Też po sobie widziałam, że oglądam coraz bardziej jakby.. emocjonujące porno. Ale on nie ma stresów w życiu, absolutnie nie bagatelizuję innego wartościowania spraw.. ale znamy się na wylot. Wiem, że teraz ma wręcz platynowy czas życia. Czy może być tak, że mu się zwyczajnie w tyłku przewróciło i szuka coraz więcej?
Pytań to ja mam od groma, ale na pierwszy rzut wystarczy chyba mojego użalania się.
Proszę zarówno mężczyzn by się wypowiedzieli jak i kobiety, które są jakby "po drugiej stronie". Niejedna napewno ma partnera i prawdopodobnie spójrzy na to bardziej chłodnym? Rozsądnym okiem?
Przepraszam za długość, starałam sie skrócić ale jakoś nie wyszło. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam.